Choć na zdjęciach street fashion z Fashion Weeków prym wiodą fantazyjne stylizacje z najnowszymi trendami w roli głównej, to „zwykli śmiertelnicy” nie brylujący na ulicach Stolic Mody stawiają na wygodę i funkcjonalność w postaci oversize’owych płaszczy, prostych jeansów, basicowych bluz, białych sneakersów i wełnianych czapek beanie. Dlaczego? Współczesna moda uwodzi i hipnotyzuje, ale równie często męczy i przytłacza, jest szalenie konsumpcjonistyczna i dyktatorska. Nowy sezon, nowe trendy, nowy kolor sezonu, nowy must have. W dobie wszechobecnego pędu człowiek tęskni za prostotą i potrzebuje czegoś… ekstremalnie normalnego. Na ratunek przychodzi normcore.
***
NIC NOWEGO?
Podchodząc do sprawy z czysto logicznego punktu widzenia, „zwyczajny” sposób ubierania się nie jest niczym nowym i odkrywczym – w końcu ludzie, którzy nie przejmują się tym, co dyktują wybiegi i modowe magazyny istnieją od zawsze. W kwestii ubioru stają na wygodę i funkcjonalność, nie zaprzątają sobie głowy najnowszymi trendami, bo najzwyczajniej w świecie mają ciekawsze rzeczy do zrobienia. Skoro więc „normalny” styl ubierania się nie jest niczym odkrywczym, to dlaczego w modowym słowniku nagle pojawiło się pojęcie „normcore”? Wszystko zaczęło się w 2013 roku, kiedy to nowojorska agencja K-HOLE zajmująca się przewidywaniem trendów w swoim raporcie umieściła słowo „normcore” i ogłosiła, że nadchodzi nowy styl życia. Pojęcie chwyciło, w 2014 roku uplasowało się jako drugie najbardziej popularne słowo roku i…zostało na dłużej.
NORMALNOŚĆ DO KWADRATU
Normcore jest obecny w modzie od wielu lat, ale ciągle przybiera na sile – to fascynujące zjawisko jest sprzeciwem wobec tego, co dzieje się we współczesnej modzie. Kiedyś w sklepach pojawiały się dwie kolekcje rocznie, dziś największe sieciówki wprowadzają ich kilkadziesiąt, po to, by klient jak najszybciej poczuł się niemodny. Normcore działa niczym łagodzący okład na zmęczony konsumpcjonistycznym trybem życia umysł, jest ucieczką od bycia modnym, działa wbrew pojawiającym się i znikającym trendom, jest kwintesencją zwyczajności i normalności. Nie oszukujmy się – to właśnie dlatego spore grono współczesnych konsumentów stawia „nudną” normalność ponad wymuszony indywidualizm za wszelką cenę. „Norcorme” w wolnym tłumaczeniu oznacza „ekstremalnie normalny”. Co ciekawe, okazało się, że ukute przez nowojorską agencję pojęcie nie jest zwykłym, przejściowym trendem, który błyszczy niczym supernowa i szybko gaśnie – najlepszym dowodem jego ogromnej siły jest to, że po 7 lat normcore ma się naprawdę świetnie. Dlaczego? Z jednego prostego powodu – bo nie jest synonimem konkretnego kroju spodni, płaszcza czy t-shirtu. Normcore nie dyktuje warunków, nie mówi co jest modne – jest zmianą w podejściu do życia, jest pochwałą przeciętności, zwyczajności i wygody.

MODNY – NIEMODNY?
Choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że „hardcore’owa normalność” jest kompletnym zaprzeczeniem wszystkiego, co związane z modą, to… niszowy, na pozór nic niewnoszący styl okazał się łakomym kąskiem dla branży fashion. Co z tego wyszło? Paradoks – anty-trend stał się… mega trendem, który na dobre rozpanoszył się po całym świecie. Czy to coś dziwnego? Raczej nie, w końcu patrząc na historię mody, to nie jest pierwszy raz, kiedy branża fashion redefiniuje pierwotne założenie danego nurtu i bez pardonu przerabia go na swoją modłę. Skoro normcore urósł do rangi mega trendu, to nikogo nie dziwi fakt, że na dobre zadomowił się na wybiegach – już od kilku sezonów lansowane są sportowe, toporne buty w stylu Triple S Balenciagi, kwintesencją letniego obuwia są ortopedyczne sandały do złudzenia przypominające buty noszone przez turystów, a kolekcje składające się ze zwykłych, przeciętnych ubrań nie są już niczym zaskakującym. Magazyny w sesjach modowych prezentują stylizacje normcore w wersji „luksusowej” o wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych, a autorskie marki oferujące „zwykłe”, „normalne” ubrania wykonane z ekskluzywnych materiałów wyrastają jak grzyby po deszczu. Miłośnicy mody na nowo zakochują się w klapkach Birkenstock, spodniach Levis 501, frotowych skarpetach, Vansach Old Skool, białych tenisówkach Superga oraz namiętnie buszują w sklepach vintage w poszukiwaniu normcore’owych perełek. Siła trendu nie słabnie, dlatego nic dziwnego, że ogromną popularnością na rynku fashion cieszą się także sieciówki takie jak COS, GAP i Uniqulo oferujące „zwykłe” ubrania w przystępnych cenach, idealne dla konsumentów zmęczonych bez przerwy zmieniającymi się trendami.

NORMCORE WERSJA PREMIUM?
Co ciekawe, największymi fanami normcore’u są projektanci mody. 90% kreatorów prezentujących swoje fantazyjne kolekcje na wybiegach kłania się po pokazie w czarnym total looku składającym się z wąskich spodni, t-shirtu i sportowych butów. Jak to interpretować? W prosty sposób. Dziś normcore stał się pewnego rodzaju luksusem, nie tylko w kontekście materialnym. To luksus niepodążania za modą. Czy przetrwa w żądnej nowości branży mody?